Nostalgia za starymi grami
Moderator
W dzieciństwie miałem tego farta, że przy drodze do szkoły istniał sobie jeszcze jak na te czasy salon z automatami.
Spora tłusza dzieciarni wytracała na nich masę pieniędzy próbując bezskutecznie przechodzić Metal Sluga, Shock Troopers 2, Tekkena 3 czy Virtua Cop 2.
Co jednak było zadziwiające, pośród tych zacnie wyglądających gier przebywał automat z grą, która zadziwiająco trzymała zaciekawienie wielu pomimo swej prostoty wizualnej i sposobu prowadzenia rozgrywki.
Wcielamy się w komandosa, który w pojedynkę bądź z towarzyszem sieje pogrom na terenach wroga za pomocą znalezionej broni i granatów. Standard.
Jednak nie dane jest nam mykanie platformowo czy widokiem z góry by było fajnie i wygodnie: w miejsce tego otrzymaliśmy uskakiwanie przed pociskami krycie się za osłonami tuż przed ekranem! W ten sposób rozpiżdżamy wrogich marines, czołgi, całe budynki, skrzynie, beczki, mury, roślinność i nawet samoloty na lotnisku, a przerwy na odetchnięcie można sobie robić dopiero po oczyszczeniu terenu i prześmiesznemu wyruszeniu ku kolejnej planszy, uff...!
Wprawdzie jak się parę lat później okazało nie tylko ta gra oferuje taki sposób rozgrywki, ale w dzieciństwie na automacie z joystickiem to było coś...
I co ciekawe, chichrająca się czaszka przy każdym wyświetleniu tytułu zamiast odstraszać, jeszcze bardziej zachęcała do podjęcia wyzwania.
Cabal
Oczywiście, powyższy screen jest z wersji na NESa (Pegasusa), gdyż no... wersja automatowa z racji lepszego sprzętu nie była już taka 8-bitna.
Offline